.
aktualnosc obraz

Morze polskiego wina

2023-05-07

Mówi się, że wino to najuczciwszy z napojów. Niby tak, ale nie do końca.



 

Ile mamy w Polsce wina z rodzimych winnic? Ile codziennie płynie do kieliszków? Ile leżakuje w butelkach? Ile dojrzewa w beczkach i najróżniejszych zbiornikach?

Formalne objętości znajdziemy w rejestrach Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa – produkcja wina w roku gospodarczym 2021/2022: 1 844 500 litrów. Faktyczne są na pewno nieco większe. Mimo, że średnia powierzchnia winnicy w Polsce to zaledwie 1,6 ha, to największy zbiornik, w największej winnicy ma objętość 22 000 litrów.

 

Fizycznie, do litrażu morza polskiemu winu jeszcze daleko, ale pod wieloma względami jest go już ogrom. Jakby tak liczbę producentów pomnożyć przez jakąś wydumaną średnią liczbę etykiet – na przykład sześć, pójdziemy w tysiące. Jak się w tym wszystkim połapać? Jak odnaleźć?!

Niezależnie od tego, że od czasu do czasu z tego czy innego okienka w mediach społecznościowych wyskakuje „najlepsze polskie wino” albo jedyny słuszny producent… w kwestii wina nie ma prawd ostatecznych - to wszystko tylko chwytliwe hasła marketingowe. Już od lat nie sposób spróbować wszystkich polskich win. Takiej sztuki nie da się dokonać nawet w jednym roczniku. Bo niby jak? Zajrzeć do piwnicy każdemu winiarzowi? Spora część produktów pochodzących z blisko pięciuset zarejestrowanych polskich winnic nie dociera do żadnej redakcji, mediów, blogerów, czy influencerów. Wina o których nikt nie słyszał, czytał, ani nie pisał, też funkcjonują na rynku i trafiają do kieliszków konsumentów.

 

W Polsce mamy dość specyficzną sytuację:

Z jednej strony winiarstwo dopiero co zaczęło się rozwijać. Winnice zmierzają w różnych kierunkach, szukając swojej drogi. Generalnie wszystko dzieje się bardzo szybko, dynamicznie i zaskakująco dobrze, ale w szczegółach są duże różnice; od małych producentów, którzy uczą się na błędach i z rocznika na rocznik radzą sobie coraz lepiej, przez mniejsze i większe profesjonalne przedsięwzięcia opierające swoją jakość na specjalistach, po winnice, które z różnych względów kręcą się w kółko tworząc wina słabe.

Z drugiej strony mamy konsumentów, którzy piją coraz więcej wina, ale ciągle bardzo mało i w znakomitej większości nie całkiem świadomie. To ogromne pole do popisu dla winnej edukacji, ale i wymarzony, podatny grunt do wszelkich działań marketingowych.

 

 

Wokół polskiego wina dzieje się dużo, będzie się działo jeszcze więcej. To bardzo dobrze. Byleby działo się naprawdę dobrze, to znaczy uczciwie – nieuprawnione pochwały mogą paradoksalnie przynieść więcej szkody niż konstruktywna krytyka, a krytyka niepoparta konkretnym uzasadnieniem to żadna krytyka.

W dzisiejszym świecie wino funkcjonuje tak samo jak każdy inny produkt (spożywczy). Nie inaczej jest z polskim winem. Sprawne działania promocyjne potrafią z łatwością sprowadzić jakość produktu na drugi lub jeszcze dalszy plan. W przypadku wina to nawet łatwiejsze, bo spora część jego cech uważanych za składowe jakości pozostaje niemierzalna metodami analitycznymi. Do tego wino ma wokół siebie kulturową aurę swoistej wyjątkowości, co łatwo wykorzystać, żeby odwrócić uwagę nawet od cech mierzalnych. Główny sposób oceny jakości wina pozostaje organoleptyczny - mniej lub bardziej profesjonalny, ale jak dowodzi psychologia – nigdy nie całkiem obiektywny. Gdy jeszcze ocena płynnie przeplata się z promocją… niczego nie można być pewnym.

 

Jak zatem, początkujący i załóżmy, że entuzjastycznie nastawiony enofan powinien żeglować po morzu polskiego wina. Najlepiej żeby znalazł dobrego nawigatora - niby oczywiste, ale wcale nie takie proste. Im rozleglejsze staje się morze, tym głośniejszy jest szum wokół niego. Są tacy, którzy po spróbowaniu kilkudziesięciu polskich win, czują się w obowiązku czynić eksperckie komentarze i wygłaszać opinie nie znoszące sprzeciwu. Są też tacy, którzy degustują setki i nie uznają za słuszne się tym chwalić. W bezdusznych algorytmach mediów społecznościowych uwagę odbiorców wygrywa ten, kto sprawniej umie zrobić wokół siebie zamieszanie.

Co zatem robić? Degustować, degustować i degustować.

 

 

Wina są jak ludzie – różne. W Polsce powstaje wiele dobrych win, coraz więcej bardzo dobrych. Jest też sporo win byle jakich. Czy są wina wybitne? Nie przepadam za takimi górnolotnymi superlatywami. Są wina interesujące i zapadające w pamięć. Są też przedsięwzięcia winiarskie budzące zaufanie sposobem działania i jakością produktów.

Mówi się, że wino to najuczciwszy z napojów. Niby tak, ale nie do końca. Są zabiegi enologiczne, które potrafią oszukać nasze zmysły, są strategie marketingowe, które mogą namieszać nam w głowie. Pracując z winem głównie w ujęciu technicznym i sensorycznym obserwuję w praktyce to o czym można przeczytać w książkach i publikacjach naukowych – jak istotną rolę w percepcji wina pełni centralny układ nerwowy. Dobrym przykładem są degustacje, warsztaty i szkolenia Akademii EnoRozwoju, które prowadzę praktycznie wyłącznie wykorzystując polskie wina. Skupiamy się na elementach technicznych i sensoryce – zazwyczaj degustujemy „w ciemno”. Jakąż to robi różnicę! Nawet w najbardziej skupionych i biegłych technicznie, zaawansowanych grupach nie brakuje zaskoczeń po odsłonięciu etykiet. Zawartość kieliszka, bez kontekstu drogiej marki może okazać się przeciętna, a wino nieznane, albo niedoceniane może zaskoczyć jeśli dać mu szansę bez uprzedzeń.

Oczywiście butelka wina funkcjonuje jako złożona całość. Nie ma nic złego w tym, że wspomnienia i emocje potęgują nasze odczucia degustacyjne. Wręcz przeciwnie, właśnie o to chodzi – o przyjemność. Dobre i „uczciwe” produkty to jednak te, w których wszystko się wzajemnie dopełnia: wino posiada jakość, która nie pozostawia żadnych wątpliwości – broni się nawet podczas degustacji „w ciemno”, a opowieść o winie i reputacja marki harmonijnie uzupełnia całość. Mamy w Polsce coraz więcej takich win. Cieszą za każdym razem, gdy trafiają do kieliszka. Warto zwracać na nie uwagę; degustować i częstować nimi innych, zwłaszcza tych nieprzekonanych do naszego rodzimego winiarstwa.

 

Jutro na EnoPortalu startuje nowy cykl, w którym dobrymi, ciekawymi przykładami chcę zachęcić do zasmakowania w polskim winie. Moim zdaniem, w winiarstwie (tak jak w każdej innej dziedzinie) liczy się szczerość i uczciwość. Warto doceniać zarówno wprawnych naturalistów, sprawnych improwizatorów jak i technicznych wirtuozów, jeśli tylko wiedzą co robią, a przy tym nie mają nic do ukrycia, a ich wina smakują, intrygują i zapadają w pamięć.

Cykl „Zasmakuj w polskim winie” będzie prezentował interesujące etykiety od solidnych producentów. Przedstawi je obszernie i kompletnie - od strony technicznej i stylistycznej, ze wskazaniem tego co może w nich intrygować i zaskakiwać, co je wyróżnia i czyni interesującymi, oraz z opisem specyfiki producenta, filozofii i sposobu funkcjonowania przedsięwzięcia. Nie będzie przy tym żadnego oceniania, ani megalomańskich pochwał. Nie chcę sugerować, że coś MUSICIE. Opisze tylko czego MOŻECIE się spodziewać, jeśli zdecydujecie się spróbować.

Wina są trochę jak opowieści - składa się na nie strona techniczna: składnia, ortografia, interpunkcja, słowa których użyto, oraz treść: temat, styl, tempo, przekaz emocjonalny. Lubimy czytać różne opowieści. Jedni wybierają emocjonujące i nie zwracają większej uwagi na kunszt językowy. Dla innych wyszukana forma to podstawa, bez której nie są w stanie zachwycić się treścią. Czytamy różne rzeczy w różnych okolicznościach…

Pozostając w kontekście literackiego porównania; przedstawię kilka opowieści, utalentowanych autorów, które uważam za interesujące i warte uwagi, w których forma idzie w parze z treścią niosąc ze sobą przyjemność i emocje.